Zabieracie ze sobą wcześniej przygotowane posiłki, pichcicie coś w przerwie w pracy, czy może wyskakujecie coś zjeść do pobliskiej knajpki?
Ja wybieram wariant pierwszy. Codziennie wieczorem szykuję sobie jedzonko i muszę przyznać, że weszło mi to w nawyk. Cóż takiego zabieram do pracy?
M.in. kanapki “na bogato” z mnóstwem warzyw w środku, przeróżne sałatki, owoce, serki wiejskie, twarożki (na miejscu dodaję do nich rzodkiewki, ogórka i przyprawy), jogurt z musli (najlepsze jest musli domowej roboty!)
Mam to szczęście, że w pracy mogę jeść kiedy chcę, nie ograniczając się to sztywnych ram pt. “O godzinie X idziemy na 15minutową przerwę “. Posiłki dzielę na dwie części.
W okolicach 10.00 zjadam jogurt/serek/twarożek/owoc, a po 12.00 sięgam po kanapkę lub sałatkę. Oczywiście, obowiązkowo przed wyjściem z domu zjadam śniadanie!
Na początku robiłam sobie jedną przerwę śniadaniową w południe zjadając wszystko co miałam, ale nie było to dobre rozwiązanie.
Wytrzymanie do 12.00 kończyło się zazwyczaj burczącym brzuchem. Z kolei po wyjściu z pracy byłam już solidnie głodna, więc zazwyczaj wpadałam do pobliskiego sklepu po coś do przekąszenia (zanim dotarłabym do domu i zrobiła obiad z pewnością umarłabym z głodu!).
Rozwiązanie z podzieleniem sobie jedzenia na dwie tury sprawdza się znacznie lepiej 🙂
Myślę, że fajnie sprawdzą się też wytrawne muffinki jako przekąska w trakcie pracy. Może znacie jakieś fajne przepisy?
Ja z wersji wytrawnych robiłam muffinki na bazie jogurtu naturalnego z fetą i oliwkami i wyszły naprawdę smaczne 🙂
A jak u Was wyglądają śniadania w pracy? 🙂
Jeśli macie jakieś inne pomysły na to co można zabrać ze sobą do pracy/szkoły koniecznie napiszcie 🙂