Kuszący
zapach fig i daktyli to chemia miłości – dodaje pewności siebie i
wydobywa naturalny urok osobisty, któremu nikt się nie oprze.
Jeśli o same drobinki chodzi wolałabym aby były bardziej ostre. Lubię porządne zdzieraki 🙂
Z opowieściami producenta nie będę polemizować – Farmona ma to do siebie, że jej opisy kosmetyków są dość… bajkowe. Peeling dodający pewności siebie? Really? 🙂
Co więc sprawiło, że z peelingiem tutti frutti nie polubiłam się i stoi porzucony w łazience?
Po pierwsze- konsystencja do zwartych nie należy, co koniec końców sprawia, że peeling jest wszędzie tylko nie na ciele 😛
I druga wiążąca się z pierwszą sprawa – niefajnie wygląda prysznicowy brodzik usyfiony czerwonymi plamami. Co gorsze, owe plamki wcale tak łatwo nie chcą się zmyć, a szorowanie kabiny raczej nie jest tym co chciałabym robić po kąpieli.
Podsumowując – gdyby peeling nie był czerwony pewnie zużyłabym go w całości, ignorując zbyt lejącą się konsystencję. No, ale jest jak jest – kosmetyk został przeze mnie brutalnie porzucony po zużyciu połowy opakowania.