We wpisie o 6 rzeczach do zrobienia wiosną pisałam, że bardzo chciałabym odwiedzić nasze polskie góry i odetchnąć tamtejszym powietrzem. W momencie przygotowywania tamtego posta termin wyjazdu mieliśmy już ustalony, a noclegi w Górach Stołowych zarezerwowane…
Ale! Z niemowlakiem tak naprawdę do ostatnich dni nie wiadomo, czy wyjazdu nie będziemy musieli odwołać (tak było z naszą marcową Łodzią, gdy Maluch dwa dni przed wyjazdem się rozchorował). Na szczęście tym razem nic nie pokrzyżowało nam planów i mogliśmy wyruszyć na naszą małą wyprawę, będącą jednocześnie pierwszymi wakacjami w trójkę.
Powrót w Góry
W Górach Stołowych byłam ostatnio… 26 lat temu, więc niestety niewiele z rodzinnych wczasów zostało mi w pamięci. Wspomnienia za to zostały przechowane w wakacyjnym albumie i nie da się nie zauważyć małej pięciolatki uśmiechającej się na prawie każdym zdjęciu. Fajnie było tam wrócić po latach, bo Góry Stołowe są p r z e p i ę k n e ! A jeszcze fajniej jest móc podziwiać je z najbliższymi osobami.
Góry Stołowe z niemowlakiem
Cieszę się ogromnie, że mimo wielu obaw (w końcu do nasz pierwszy dłuższy wyjazd z niemowlakiem!) zapakowaliśmy się w auto i ruszyliśmy w drogę. A uwierzcie, obaw miałam mnóstwo. Począwszy od tego, jak Maluch zniesie 7-godzinną podróż i jak odnajdzie się w obcym miejscu, po obawy związane z porami jego drzemek i kilkugodzinne noszenie w nosidle, kończąc na wielkiej niewiadomej, gdzie my go w tych górach będziemy przewijać i karmić. A jak się miały obawy do rzeczywistości. Ano nijak! Żadna z nich się nie sprawdziła i – wcale nie lukrując – Kuba okazał się być cudownym towarzyszem podróży. Swoimi wątpliwościami dzieliłam się również na Instagramie – zajrzyjcie, jeśli również obawiacie się wyjechać ze swoim niemowlakiem.
Pewnie dla niektórych Góry Stołowe to nie prawdziwe góry, a takie tam górki, pagórki leśne. Dla mnie nieistotne jest, czy jestem na 900 m.n.p.m czy na 3 tysiącach. Górskie widoki zawsze będą robiły na mnie ogromne wrażenie. Pogodę trafiliśmy cudowną. Przez cały tydzień temperatury były iście letnie! Dzięki temu całe dnie spędzaliśmy na świeżym powietrzu, a wieczorem padaliśmy, zasypiając snem sprawiedliwego.
Wybraliśmy się na Skalne Grzyby, Szczeliniec, Białe Skały i do skalnego miasta Adrspach w Czechach. Pospacerowaliśmy po Kudowie, Polanicy i Radkowie. Chcę więcej!
Miłość do gór zaszczepili we mnie rodzice, zabierając mnie co lato w inny zakątek – najpierw polskich gór, potem słowackich Tatr, a na końcu austriackich Alp. Teraz na nowo odkrywam kiedyś zdeptane przez nas szlaki, rozkoszuję się świeżym, górskim powietrzem, jakże innym od tego znad morza. Wyciszam się otoczona ze wszystkich stron przyrodą i patrzę z ekscytacją na kłębiące się nad dalekimi górami burzowe chmury, wsłuchując się w grzmoty, które słychać w oddali. Pogoda w górach jest zawsze taka nieprzewidywalna, a burze gwałtowne i niespodziewane, nie to co nad Bałtykiem.
Na szlaku
Z mapą w ręce szukam odpowiedniej drogi, wskazówki znajduję na drzewach i kamieniach, żółte, zielone, czerwone i niebieskie. To niesamowite, że ja – osoba, która jest w stanie zgubić się w centrum handlowym, nie mogąca się nauczyć topografii miasta, w którym mieszka już od dobrych kilku lat, w lesie, z mapą turystyczną w ręce bezbłędnie znajduję właściwą ścieżkę, lokalizuję każde podejście i wiem ile drogi nam jeszcze zostało. Może przejęłam to od swojego taty, który zawsze był w stanie wskazać na mapie, gdzie aktualnie jesteśmy i oszacować ile czasu jeszcze będziemy szlakiem iść. Bez gpsów, nawigacji i smartfonów.
Góry Stołowe z niemowlakiem? Jak najbardziej tak! Na placach noszę słodki ciężar, który wtulony we mnie smacznie śpi. Gdy te małe, drobne stópki podrosną trochę i nauczą się chodzić, będziemy razem wspinać się na górskie szczyty, śpiewając piosenki i jeść kanapki siedząc na ściętych pniach drzew.
I chociaż kocham podróże po urokliwych, zabytkowych miastach, uwielbiam wylegiwać się w słońcu na plaży i kąpać w turkusowej wodzie, to do gór zawsze będę wracać. Mają one w sobie coś magicznego, niewyobrażalnego i kojącego. Jeśli nie nad morzem, to pewnie mieszkałabym w górach właśnie.
Kilka praktycznych wskazówek dla rodziców wybierających się w Góry Stołowe z niemowlakiem:
- Nosidło lub chusta, koniecznie! My korzystamy z Tuli i jesteśmy baaaardzo zadowoleni. Koszt takiego nosidła nie jest mały, ale w wielu miejscach (widziałam nawet takie ogłoszenia na olx) można tulę wypożyczyć płacąc kilka złotych za dzień.
- Znacznie wygodniej jest nosić malucha na plecach, nie tylko lepiej rozkłada się ciężar, ale mamy też lepszą widoczność, a co za tym idzie łatwiej i bezpieczniej jest przejść trasę.
- W miękkim nosidle/chuście bez problemu przejdziecie skalny labirynt na Szczelińcu Wielkim. A w schronisku mili pracownicy bez problemu udostępnią przestrzeń do przewinięcia maluszka. Zrezygnowaliśmy za to z Błędnych Skał, bo jest tam ciaśniej.
- Na szlakach (np. Skalne Grzyby) bardzo często są zadaszone ławki i stoły, które można wykorzystać jako przewijak.
- Do skalnego miasta w Czechach spokojnie można zabrać wózek – trasa w prawdzie jest wtedy trochę skrócona, ale i tak sporo można zobaczyć (trasa dla wózków ma specjalne oznaczenie). Przed wejściem do skalnego miasta są przewijaki, a na ścieżkach od czasu do czasu pojawiają się ławeczki na których można przebrać malucha.
- Do plecaka spakujcie ubrania na przebranie dla Waszego niemowlaka i… parasol. Pogoda w górach może zmienić się w krótkim czasie o 180 stopni, a pod płaszczem przeciwdeszczowym maluch nie miałby jak oddychać.
- Pakujcie plecak, bierzcie maluszka i ruszajcie! Nie ma się czego obawiać 🙂
Znacie nasze Góry Stołowe?
A może też wybieracie się ze swoimi maluchami w góry?